wtorek, 19 stycznia 2016

Od Nory - Wojna

  Postanowiłam jak zwykle przejść się na poranną przechadzkę po mieście. Idąc uliczką przyglądałam się dzieciom bawiącym się mokrym śniegiem, lepiącym bałwany, spieszącym się wszędzie ludziom. Naprawdę ich nie rozumiem - gdzie oni się tak ciągle śpieszą?! Wychodzą rankiem z domu, z teczką, z torbą i śpieszą się gdzieś niepotrzebnie. Ja się nigdy nie śpieszę i nie mam takich problemów jak te dwunożne istoty.
Wtem, usłyszałam jakiś.. skowyt. Zwróciłam uszy w tamtą stronę, dokładniej w stronę ślepego zaułka. Cicho skradałam się w tamtą stronę. Ku mojemu zaskoczeniu, ujrzałam Noel w kręgu.. co już mnie nie zdziwiło - Bad Mutt. Pewnie znów zabawiają się czyimś kosztem, a ja nie chcę im na to pozwalać, zwłaszcza, że ofiarą tym razem padła suczka z MOJEJ sfory.
- Ej, przestańcie! - Od razu podbiegłam do Noel i grupki znęcającej się nad nią psami.
- Bo co nam zrobisz "Księżniczko Noro"?! - Zawołał najwyraźniej "przewodniczący bandy". Byłam już dość znana w Bad Mutts, jako obrończyni swoich i wróg tejże sfory. Warknęłam ostrzegawczo obnażając kły. Noel zapatrzyła się na mnie.
- Chcesz walczyć? - Pies udawał jakby obcinał paznokcie i przeczesywał futro. Rzuciłam się na psy, zaczęłam kopać, gryźć i drapać. - To jednak się Księżniczka Nora bije! Noo, jaka "Nieufna Obrończyni"!
- Co, nie możesz bić się fizycznie? Umiesz tylko słownie?! - Korzystając z okazji powaliłam psa na ziemię, przy czym stracił przytomność. Reszta psów uciekła, a ospały przeciwnik pobiegł trochę wolno za nimi puszczając mi nienawistne spojrzenie.
- Ja... dziękuję. - Noel posłała mi pełen wdzięczności uśmiech.
- Nie ma sprawy. Nie pozwolę, by tamci idioci dokuczali innym psom, a już zwłaszcza z którymi mam sojusz, lub są z mojej sfory. Musimy koniecznie opowiedzieć o tym Fado, z tego małego konfliktu może powstać wojna... lecz nie zostawiłabym Cię tu samej przy tych szczeniakach.
- Ale to przecież dorosłe psy.. - Noel była trochę zdezorientowana.
- Ale zachowują się jak szczeniaki, są idiotami. Wracajmy do domu, jutro rano wybierzemy się do Fado.

  Jutrzejszego dnia, to Noel wybudziła mnie ze snu - było to zapewne spowodowane wczoraj dość wyczerpującą walką.
- Fado tu przyszedł, wiesz? I nie musimy się narażać na spotkanie z tymi okropnymi, dokuczliwymi psami! - Noel chyba dość przejęła się wczorajszym nieprzyjemnym spotkaniem i walką.
- Aaa, dobra. Już wstaję. - Przeciągle ziewnęłam i rozciągnęłam się. Poszłam za Noel.
- Cześć Nora. - Fado posłał mi przyjazny, promienny uśmiech na "dzień dobry", a była już co prawda godzina jedenasta. Słońce świeciło, lecz pomimo to było zimno, jak to zimą bywa. W nocy musiał najwidoczniej spaść śnieg, bo była go dość spora warstwa na trawniku, a na chodniku zapewne odśnieżył dozorca.
- Miło mi Cię widzieć Fado. Musimy opowiedzieć Ci taką jedną wczorajszą przygodę z Noel.. prawda? - Zaczęłam pewnie.
- Mhym.. - Noel chyba też się chociaż ciut stresowała.

<Fado? ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz