Postanowiłam jak zwykle przejść się na poranną przechadzkę po mieście.
Idąc uliczką przyglądałam się dzieciom bawiącym się mokrym śniegiem,
lepiącym bałwany, spieszącym się wszędzie ludziom. Naprawdę ich nie
rozumiem - gdzie oni się tak ciągle śpieszą?! Wychodzą rankiem z domu, z
teczką, z torbą i śpieszą się gdzieś niepotrzebnie. Ja się nigdy nie
śpieszę i nie mam takich problemów jak te dwunożne istoty.
Wtem,
usłyszałam jakiś.. skowyt. Zwróciłam uszy w tamtą stronę, dokładniej w
stronę ślepego zaułka. Cicho skradałam się w tamtą stronę. Ku mojemu
zaskoczeniu, ujrzałam Noel w kręgu.. co już mnie nie zdziwiło - Bad
Mutt. Pewnie znów zabawiają się czyimś kosztem, a ja nie chcę im na to
pozwalać, zwłaszcza, że ofiarą tym razem padła suczka z MOJEJ sfory.
- Ej, przestańcie! - Od razu podbiegłam do Noel i grupki znęcającej się nad nią psami.
- Bo co nam zrobisz "Księżniczko Noro"?! - Zawołał najwyraźniej
"przewodniczący bandy". Byłam już dość znana w Bad Mutts, jako
obrończyni swoich i wróg tejże sfory. Warknęłam ostrzegawczo obnażając
kły. Noel zapatrzyła się na mnie.
- Chcesz walczyć? - Pies udawał jakby obcinał paznokcie i przeczesywał
futro. Rzuciłam się na psy, zaczęłam kopać, gryźć i drapać. - To jednak
się Księżniczka Nora bije! Noo, jaka "Nieufna Obrończyni"!
- Co, nie możesz bić się fizycznie? Umiesz tylko słownie?! - Korzystając
z okazji powaliłam psa na ziemię, przy czym stracił przytomność. Reszta
psów uciekła, a ospały przeciwnik pobiegł trochę wolno za nimi
puszczając mi nienawistne spojrzenie.
- Ja... dziękuję. - Noel posłała mi pełen wdzięczności uśmiech.
- Nie ma sprawy. Nie pozwolę, by tamci idioci dokuczali innym psom, a
już zwłaszcza z którymi mam sojusz, lub są z mojej sfory. Musimy
koniecznie opowiedzieć o tym Fado, z tego małego konfliktu może powstać
wojna... lecz nie zostawiłabym Cię tu samej przy tych szczeniakach.
- Ale to przecież dorosłe psy.. - Noel była trochę zdezorientowana.
- Ale zachowują się jak szczeniaki, są idiotami. Wracajmy do domu, jutro rano wybierzemy się do Fado.
Jutrzejszego dnia, to Noel wybudziła mnie ze snu - było to zapewne spowodowane wczoraj dość wyczerpującą walką.
- Fado tu przyszedł, wiesz? I nie musimy się narażać na spotkanie z tymi
okropnymi, dokuczliwymi psami! - Noel chyba dość przejęła się
wczorajszym nieprzyjemnym spotkaniem i walką.
- Aaa, dobra. Już wstaję. - Przeciągle ziewnęłam i rozciągnęłam się. Poszłam za Noel.
- Cześć Nora. - Fado posłał mi przyjazny, promienny uśmiech na "dzień
dobry", a była już co prawda godzina jedenasta. Słońce świeciło, lecz
pomimo to było zimno, jak to zimą bywa. W nocy musiał najwidoczniej
spaść śnieg, bo była go dość spora warstwa na trawniku, a na chodniku
zapewne odśnieżył dozorca.
- Miło mi Cię widzieć Fado. Musimy opowiedzieć Ci taką jedną wczorajszą przygodę z Noel.. prawda? - Zaczęłam pewnie.
- Mhym.. - Noel chyba też się chociaż ciut stresowała.
<Fado? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz