środa, 6 stycznia 2016

Od Noel

Nastała mroźna, niebezpieczna pierwsza zima na ulicy w moim życiu. Śnieg pojawił się już dawno, lecz temperatura ciągle spadała. Gdy byłam szczeniakiem widziałam tylko koniec śnieżnego okresu i bardzo polubiłam biały puch. Teraz jednak, gdy zaczęłam żyć na własną rękę nie było już tak kolorowo. Ta zimowa aura wyglądała tylko na delikatną, w rzeczywistości bardzo dawała w kość. Wiele razy zastanawiałam się czy nie wrócić do schroniska, nie ubłagać jakiegoś człowieka o przygarnięcie, ale wtedy przypominałam sobie jacy naprawdę są ludzie. Wolałam zamarznąć na chodniku niż znów być na ich łasce.
Na szczęście znalazłam miejsce, które chroniło mnie przed zimnymi nocami. W opuszczonym domu odnalazłam dosyć sporą piwnicę, w której znajdowało się mnóstwo rzeczy. Prawdopodobnie mieszkał tam jakiś bezdomny, który pozostawił cały swój dobytek z niewidomego powodu. Stwierdziłam więc, że owe pomieszczenie będzie moim azylem. Choć panowała tam ciemność, grube mury i stare szmatki zapewniały mi ciepło. A ponadto nikt nawet nie zaglądał do budynku.
Za dnia skupiałam się na znalezieniu jedzenia, które zimą było wyjątkowo kłopotliwe. Przyzwyczaiłam się wyszukiwania resztek pożywienia w śmietnikach w całym Minneapolis. Kiedyś było mi łatwiej coś znaleźć, gdyż ludzie znacznie częściej przebywali na dworze. Obecnie było to nie lada wyzwanie.
Od dwóch dni chodziłam głodna, lecz dziś przyrzekłam sobie, że znajdę w końcu coś, co nadaje się do jedzenia.
Ruszyłam prosto w stronę knajpy "Marriott", która cieszyła się niezwykłą popularnością. Spodziewałam się więc, że tym razem odnajdę jadalne odpadki.
Ryłam pyskiem w metalowym śmietniku próbując wyczuć zapach posiłku. Jest! Pod stertą folii znalazłam na wpół zjedzonego kurczaka. Nie myśląc zbyt wiele chwyciłam zdobycz i zaczęłam uciekać w stronę mojego schronienia. Miałam nadzieję, że nikt nie zwróci uwagi na bezpańskiego psa biegnącego z ptakiem w pysku. Nie myliłam się. Ludzie byli zabiegani i zupełnie nie zauważali zwierzęcia, które biegło między ich nogami. Nie wszyscy jednak byli obojętni na ten obraz. Gdy skręciłam w lewo odcinając się od sznuru przechodniów usłyszałam za sobą ciche kroki. Wkrótce zrozumiałam, że śledzi mnie pies. Bardzo nie chciałam, aby jakiś nieznajomy odebrał mi mój obiad, więc momentalnie przyspieszyłam. Dopiero po chwili doszła mnie myśl, że nie jestem jedynym psiakiem głodującym na ulicach mroźnego miasta. Odwróciłam się więc do przybysza i położyłam kurczaka na ziemi lekko przysuwając go nosem w stronę psiny.
- Chcesz trochę? - uśmiechnęłam się.

Ktoś chętny? (:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz