Przeciągnąłem się ospale, spojrzałem na leżącego na kanapie człowieka,
mojego człowieka. Przekręciłem łeb i westchnąłem głośno, ten spojrzał na
mnie.
- Co jest mały? - Uśmiechnął się.
"Mały?! Chyba coś Cię boli Will... " - pomyślałem, podszedłem ociężale do
niego i wskoczyłem przednimi łapami na jego klatkę. Spojrzałem na niego,
ten jednak odepchnął mnie.
- Musisz schudnąć, grubasie. - Zażartował, jednak moje zachowanie
przyniosło efekt. Opiekun podniósł się, a ja ruszyłem w stronę drzwi. -
Chcesz wyjść? Dobra.
* * *
Jeśli Will myślał, że posiedzę na podwórku dłużej niż dwadzieścia minut,
był w ogromnym błędzie. Uśmiechnąłem się do siebie dumnie i ruszyłem
uliczką, w stronę centrum. Po drodze mijałem wiele osób, od bogaczy
zapatrzonych w swoje telefony, po żebraków błagających o jakiekolwiek
pieniądze. Najśmieszniejsze były dla mnie wszystkie matki
"ratujące"swoje dzieci. Brały je na ręce i uciekały krzycząc coś o
bestii. Nigdy nie zaatakowałem dziecka i nigdy tego nie zrobię. Mam
swoje zasady, ale ludzi nie zrozumiesz.
Westchnąłem tylko i ruszyłem dalej, nie miałem dzisiaj wyznaczonego
celu. Szwendałem się bez celu dosłownie wszędzie gdzie się dało. Jakoś
nie bałem się natrafić na sforę Bad Mutt. Jeśli chcą walczyć, to nie ma
problemu.
Kiedy tak myślałem ile to już dni minęło od mojej ostatniej walki spotkałem na swojej drodze jakiegoś psa.
- Z jakiej sfory jesteś? - Padło pytanie. - Nowy członek Bad Mutt?
- Jestem bezstronny... A ty? - Spojrzałem na niego nieufnie.
<Fado, mógłbyś? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz