Imię: Przejął imię Makbet nadane mu przez pewnego człowieka, świadomie odrzucając przy tym pomysł rodzicielki, czyli Bianco.
Zdrobnienie/pseudonim: Brak. Aczkolwiek lubi przedstawiać się różnymi nazwami, byle tylko nie tą prawdziwą.
Wiek: 2 lata i 4 miesiące
Płeć: kocur
Data urodzin: 15 sierpnia
Stanowisko: Szpieg
Charakter:
Skradzione nasionko, które zasadzono na zdewastowanej glebie i karmiono
sztucznymi promieniami. Ciało zagubione w ciemności, ledwie
podtrzymywane przez podziurawiony złem szkielet moralny. Zamiast
słodkiego mleka rodzicielki pił zatrutą wodę, a świat blaknął i stawał
się coraz mroczniejszy. Pozbawiony rodziców, pierwszych autorytetów,
które nauczyłyby go dobrze żyć, skusił się grzechem, uznając miłość do
bliźniego za coś nudnego i niewartego uwagi. Nagradzany za każde
kłamstwo, prędko polubił wygodę oszustwa, więc zakodował je jako
najlepszą taktykę osiągania celu. Makbet bez wahania sięgnie po przemoc,
jeśli pomoże mu to rozwiązać problem. Nie należy jednak do
spontanicznych choleryków, zwykle działa zgodnie z ułożonym uprzednio
planem, w którym dokładnie przeanalizował potencjalne zagrożenia i
zasadzki. Lubi oszukiwać, ale daleko mu do bezwzględnego psychopaty.
Dzięki kilku postaciom przewijającym się przez późniejsze etapy jego
życia przyjął chociaż kilka zasad, które niedbale zapisał, niby z
życzliwości, w cieniutkim kodeksie moralnym. Byłby i może przyzwoitym
kotkiem, gdyby nie to, że uwielbia dodawać adnotacje do ustalonych
reguł, zmieniać kropkę na przecinek i stawiać po nim wymijające "ale".
Do tego poddaje się rozpuście bez prób walki. Kocha wygłupy, hulanki
oraz całonocne wypady; wieczny kawaler, który nie chce (a może nie
potrafi?) związać się na stałe. Marzy o barokowym pałacu z ogromnymi
salami, które mogłyby pomieścić jego pychę i chciwość.
Aparycja:
Sierść gruba, aksamitna, stworzona do głaskania i przyciągania uwagi.
Mlecznobiała na szyi, pyszczku oraz wokół oczu; zaś na reszcie ciała w
odcieniach brązu i szarości. Czarujące, błękitne oczy to pierwsze
kłamstwo, którym Makbet uraczy cię podczas spotkania, anielsko
błyskając narządem wzroku.
Historia:
[...] W domu zaległa mroczna cisza, nawet kocięta, choć wyraźnie przeczuwały skradające się niebezpieczeństwo, nie śmiały wydać najcichszego pisku. Trwały razem z matką w wyczekującym bezruchu, sparaliżowane strachem, ale ślepo wierzące, że kocica pokonałaby każdego agresora. Krople deszczu spadały z czarnego nieba, migocąc cicho blaskiem miejskich świateł za szybami wielkiego okna. Czyjeś kroki niespodziewanie zastukotały zuchwale w wiśniowy parkiet w pokoju obok. Stanął po drugiej stronie drzwi, a dwa rodzaje nasłuchiwań - drapieżnika i ofiary - starły się w milczącym pojedynku. Napięcie, już od kilku minut wstrząsające ciałkiem Bianca, osiągnęło krytyczny poziom, niemożliwy do utrzymania. Kociak wyskoczył zwinnie z wyścielanego fiołkową poduchą, wiklinowego kosza; kilkoma kicami pokonał dystans dzielący go od komody, aż na koniec wślizgnął się w cienką przestrzeń między podłogą, a spodem mebla, podtrzymywanym na rogach przez cztery, dekoracyjnie rzeźbione nogi. Niemalże równocześnie z zakończeniem tego manewru, włamywacz szarpnął klamkę i drzwi otworzyły się z hukiem. Do pokoju wpadł wilczur, rozwścieczony naiwnością swych ofiar, które jakże beznadziejnie próbowały przechytrzyć śmierć. Teraz dorwał nadal trwające nieruchomo niczym posążki kocięta, porozgryzał po kolei sparaliżowane strachem ciałka. Matka, która zdołała na czas uskoczyć kłom bestii, zaatakowała napastnika. Instynkt macierzyński dodał obrończym ciosom szczególnej siły, pies zaskowyczał żałośnie, gdy kocica gryząc i drapiąc, kaleczyła jego pysk. Zaatakowany, kiedy pierwsza sekunda zaskoczenia minęła, począł wymachiwać głową na boki, dopomagając sobie łapami. Rozległo się krótkie miauknięcie, kocia matka nie wytrzymując długo szaleńczego rodeo, padła na podłogę. Jedna chwila wystarczyła, by podzieliła los swych dzieci, rozsiekana silnymi szczękami. [...]
- Chyba jednak został jakiś ocalały - rzekł do siebie mężczyzna, kiedy, mając już opuścić pomieszczenie, usłyszał szmer dobiegający gdzieś z kąta. Ostrożnie podszedł do komody, ukląkł i, podpierając się rękoma, położył głowę na podłodze, by ujrzeć schowanego pod meblem kocię. Zwierzątko cisnęło się mocno do ściany, a otwartymi szeroko oczyma patrzyło na człowieka. Rozwarta dłoń sięgnęła bezceremonialnie po Bianca, nie wzruszona kompletnie na protestujące pazurki. Uchwyciła puszysty kark i wyciągnęła kotka spod komody. Jakiś dziwny spokój wypełnił człowieka i kota, kiedy obserwowali siebie wzajemnie. [...]
[...] W domu zaległa mroczna cisza, nawet kocięta, choć wyraźnie przeczuwały skradające się niebezpieczeństwo, nie śmiały wydać najcichszego pisku. Trwały razem z matką w wyczekującym bezruchu, sparaliżowane strachem, ale ślepo wierzące, że kocica pokonałaby każdego agresora. Krople deszczu spadały z czarnego nieba, migocąc cicho blaskiem miejskich świateł za szybami wielkiego okna. Czyjeś kroki niespodziewanie zastukotały zuchwale w wiśniowy parkiet w pokoju obok. Stanął po drugiej stronie drzwi, a dwa rodzaje nasłuchiwań - drapieżnika i ofiary - starły się w milczącym pojedynku. Napięcie, już od kilku minut wstrząsające ciałkiem Bianca, osiągnęło krytyczny poziom, niemożliwy do utrzymania. Kociak wyskoczył zwinnie z wyścielanego fiołkową poduchą, wiklinowego kosza; kilkoma kicami pokonał dystans dzielący go od komody, aż na koniec wślizgnął się w cienką przestrzeń między podłogą, a spodem mebla, podtrzymywanym na rogach przez cztery, dekoracyjnie rzeźbione nogi. Niemalże równocześnie z zakończeniem tego manewru, włamywacz szarpnął klamkę i drzwi otworzyły się z hukiem. Do pokoju wpadł wilczur, rozwścieczony naiwnością swych ofiar, które jakże beznadziejnie próbowały przechytrzyć śmierć. Teraz dorwał nadal trwające nieruchomo niczym posążki kocięta, porozgryzał po kolei sparaliżowane strachem ciałka. Matka, która zdołała na czas uskoczyć kłom bestii, zaatakowała napastnika. Instynkt macierzyński dodał obrończym ciosom szczególnej siły, pies zaskowyczał żałośnie, gdy kocica gryząc i drapiąc, kaleczyła jego pysk. Zaatakowany, kiedy pierwsza sekunda zaskoczenia minęła, począł wymachiwać głową na boki, dopomagając sobie łapami. Rozległo się krótkie miauknięcie, kocia matka nie wytrzymując długo szaleńczego rodeo, padła na podłogę. Jedna chwila wystarczyła, by podzieliła los swych dzieci, rozsiekana silnymi szczękami. [...]
- Chyba jednak został jakiś ocalały - rzekł do siebie mężczyzna, kiedy, mając już opuścić pomieszczenie, usłyszał szmer dobiegający gdzieś z kąta. Ostrożnie podszedł do komody, ukląkł i, podpierając się rękoma, położył głowę na podłodze, by ujrzeć schowanego pod meblem kocię. Zwierzątko cisnęło się mocno do ściany, a otwartymi szeroko oczyma patrzyło na człowieka. Rozwarta dłoń sięgnęła bezceremonialnie po Bianca, nie wzruszona kompletnie na protestujące pazurki. Uchwyciła puszysty kark i wyciągnęła kotka spod komody. Jakiś dziwny spokój wypełnił człowieka i kota, kiedy obserwowali siebie wzajemnie. [...]
Zauroczenie: Brak.
Partner: Brak.
Głos: Neal McDonough
Właściciel: Brak.
Sterujący: Plumbum
Inne:
*Jego
pamięć niezwykle dokładnie zapisuje wszelkie elementy autobiograficzne.
To właśnie ta hipermnezja sprawia, że często żałuje niedobrych czynów,
które, wyraźne i dokładne, jak uparte pojawiają się w jego umyśle w
najmniej oczekiwanych momentach.
*Uwielbia udawać słodką kicię, aby wymóc na ludziach jakąś przysługę.
*Ma problem z nadużywaniem pewnego przekleństwa, którym potrafi ubarwić każdą wypowiedź w niezwykle kreatywny sposób.
*Kradzież to jego drugi nałóg. Przywłaszcza sobie czyjeś rzeczy bez opanowania, automatycznie.
*Kocha zapach lawendy.
*Kocha zapach lawendy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz